Pomimo obchodzonego stulecia w 2023 roku, Disney raczej nie miał powodu do świętowania. Film „Marvels” zarobił bardzo mało, natomiast recenzje filmów „Nawiedzony dwór” i „Życzenia” były w większości negatywne. Dodatkowo platforma streamingowa Disney+ straciła abonentów z powodu podwyżek cen. A to jedynie kilka przykładów.
Matt Belloni z serwisu Puck przeprowadził niedawno wywiad z przedstawicielem kierownictwa Disneya, który jednak pozostał anonimowy. Zadawał mu pytania dotyczące ostatnich wyników kasowych wytwórni. Według opinii nieujawnionego rozmówcy, spadki w dochodach z kin nie są wynikiem pogorszenia jakości filmów produkowanych przez Disney ani związane z nim wytwórnie. Jego zdaniem problemem są widzowie, którzy przejawiają seksistowskie tendencje.
Jak stwierdził anonim:
Wszyscy mówią, że „to tylko filmy”, ale łatwo powiedzieć. Bardziej atrakcyjne filmy to świetny sposób na przeskoczenie kwestii politycznych. Jednak coraz częściej, nasza widownia (lub jej upolityczniona część) utożsamia postrzegany przekaz filmu z kwestią jakości. Nie powiedzą, że uważają wzmacnianie pozycji kobiet w Marvels czy trylogii Gwiezdnych Wojen z Daisy Ridley za niesmaczne. Powiedzą natomiast, że nie podobają im się te filmy, bo są „złe”. Zatem „tworzenie lepszych filmów” w ich ustach oznacza „tworzenie filmów zgodnych z regresywnymi stereotypami dotyczącymi płci lub umieszczających mężczyzn w centrum narracji”.
Właściwie mógłbym jakoś podsumować całą sytuację, ale, szczerze mówiąc, nie widzę za bardzo takiej potrzeby. Brak chęci przyznania się do błędu ze strony tego jak i wielu innych nadzorców Myszki Miki może przyczynić się do dalszych problemów studia. Winy nie można przecież zrzucić na siebie, więc wygodnie jest nią obarczyć widzów, którzy płacąc za bilet do kina lub streaming, chcieliby obejrzeć coś ciekawego i rozrywkowego bez politycznego sosu, robionego tak nieudolnie, że całość staje się parodią jakiegokolwiek aktywizmu.
Co więcej, wcale nie wydaje mi się, aby odbiorcy nienawidzili kobiecych protagonistek. Wręcz przeciwnie, ale woleliby, aby zostały one napisane dobrze, a nie zaprezentowane sztywno niczym kij od miotły. Istnieje oczywiście możliwość, że anonimowy kierownik to tak naprawdę fikcyjna osoba wymyślona w ramach przyspieszonego prima aprilis, jednak za bardzo zgadza się to z dotychczasową polityką Disneya. Dlaczego autor tej wypowiedzi pragnął nie podpisywać się pod nią swoim imieniem i nazwiskiem? Nie wiem, choć się domyślam.
Jakiś czas temu w necie pojawił się artykuł, gdzie włodarze amerykańskich firm produkujących komiksy mieli problem. Z „niewyjaśnionych powodów” ich czytelnicy masowo przestawiali się na japońskie mangi. No i zaczął się płacz, bo sprzedaż poleciała na pysk. I żaden syn supermana, gej, obrońca klimatu, czy woke inwalidka spiermanka (Charlotte Webber), jeżdżąca na wózku nie były w stanie poprawić sytuacji.
Ps. W necie bez problemu znajdziecie odpowiednie kadry.
obojętnie kim jest ten kierownik ale ma 100% racji
A świnie latają 😉