Minimalistyczna, a jednocześnie zachwycająca animacja skupiona na losach grupy obcych sobie zwierząt uwięzionych na rozpadającej się łódce. Czy pomimo różnych języków i innych gatunkowych barier zdołają razem przetrwać powódź? Zapraszam do zapoznania się z recenzją filmu Flow.
Flow to animowany niezależny film wyreżyserowany przez Łotysza Gintsa Zilbalodisa. Premiera światowa nastąpiła 22 maja 2024 roku podczas Festiwalu Filmowego w Cannes, jednak w polskich kinach dzieło zawitało dopiero 24 stycznia 2025 roku.
Fabuła opowiada o niezależnym czarnym kocie zamieszkującym duży, opuszczony dom pośród lasów. Wokół, prócz zieleni, znajdują się gdzieniegdzie porozmieszczane pomniki kotów. Pewnego razu miejsce nawiedza tajemnicza powódź, którą zwiastuje stado przebiegających jeleni. Woda w krótkim czasie zalewa cały teren, przykrywając nawet czubek najwyższego pomnika. Od tej pory koci samotnik musi nauczyć się współpracować z innymi zwierzętami, by przetrwać na dryfującej łodzi wiele kolejnych dni.
Nie dla dzieci?
Przedstawiona historia we Flow jest prosta, aczkolwiek zawiera w sobie dużo symboliki. Każdy widz może zinterpretować przedstawione sytuacje w indywidualny sposób. Choć mamy do czynienia z animacją o zwierzętach, niekoniecznie jest ona skierowana do najmłodszych odbiorców. Pomimo elementów fantastyki, zachowanie głównych bohaterów jest bardzo naturalne, przez co widz wierzy, że ogląda zmagania prawie prawdziwych zwierząt. Reżyser z najwyższą starannością oddał choćby ruchy kocich źrenic i charakterystyczne pozy ciała wszystkich gatunków. Dodatkowo dzieło nie posiada żadnych dialogów – zwierzęta porozumiewają się między sobą realistycznymi odgłosami i gestami, co na początku sprawia im sporo trudności w komunikacji. Na pewno są dzieci, które zachwyciłyby się historią opowiedzianą we Flow, jednak nie oszukujmy się – kino i media skierowane do najmłodszych przyzwyczaiły ich do bardziej dynamicznych obrazów.
Główni bohaterowie filmu Flow
Niezależny, czarny kot;
Przyjacielski i zawsze chętny do zabawy pies (być może rasy golden retriever);
Majestatyczny i dobroduszny ptak, najprawdopodobniej gatunek sekretarz;
Leniwa i spokojna kapibara;
Ciekawski lemur uwielbiający gromadzić przedmioty;
Tajemniczy, wodny stwór.
Film przeprowadza nas przez proces przemiany głównych bohaterów, którzy pomimo dzielących ich różnic, muszą odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Nie zabraknie również postaci mniej szlachetnych, myślących tylko o własnym stadzie.
Animacja, muzyka i nietypowy dubbing
Animacja Flow została wykonana w programie Blender. Z tego też powodu przywodzi na myśl grę wideo, w najlepszym znaczeniu tego określenia. Z całego filmu można by wyłapać setki kadrów, które idealnie sprawdziłyby się jako estetyczne widoczki (swoją drogą, na oficjalnej stronie twórcy udostępnili tapety na telefon z filmu). Grafika dzieła charakteryzuje się pewnym zamierzonym niedopracowaniem i surowością kształtów, co dodaje ciekawego klimatu, rzadko spotykanego w animacjach z wielkiego ekranu.
Gints Zilbalodis i Rihards Zaļupe skomponowali siedem godzin muzyki, z czego w filmie wykorzystano 50 minut. Wszystkie dwadzieścia trzy utwory dostępne są na Spotify.
Jak wspomniałam, w filmie nie uświadczymy dialogów, tylko odgłosy prawdziwych zwierząt. Jedynie postać kapibary nie była „dubbingowana” przez przedstawiciela odpowiadającego jej gatunku, a przez… małego wielbłąda. Podobno odgłosy realnej kapibary wydawały się reżyserowi zbyt wysokie i irytujące.
Obejrzyj
Podsumowując, Flow nie jest filmem dla wszystkich. Choć nie brakuje w nim momentów przyspieszających bicie serca, to w ogólnym rozrachunku tempo narracji pozostaje stonowane. Nie uświadczymy tu sztucznego budowania napięcia, a bardziej realistyczny obraz (na ile jest to możliwe) sytuacji, w której znalazła się grupa obcych sobie zwierząt.