Strajk scenarzystów i aktorów trwa w najlepsze. Konsekwencje odczuł także Disney, który postanowił wprowadzić radykalne kroki. Pomyślicie sobie może, że firma pokazała ludzką twarz i zgodziła się na lepsze warunki pracy. Spokojnie, tu nie ma miejsca na optymizm. Znajdzie się za to miejsce na naplucie pracownikom w twarz.
Strajk aktorów i scenarzystów
Pamiętacie może mocno nieudany serial „Tajna inwazja”? Wiązano z nim duże nadzieje i miał on być ciekawą odskocznią od cukierkowych przygód herosów z MCU. Jednak thriller szpiegowski z Samuelem L. Jacksonem posiadał kilka tak absurdalnych momentów, że widzowie nie byli w stanie przymknąć na nie oka.
Przywołuję jednak tę produkcję z innego powodu – otóż scena otwierająca została wygenerowana przez sztuczną inteligencję. Jednym nawet się uzyskany efekt podobał, inni z kolei uznali go za wyjątkowo nieestetyczny, ale największa kontrowersja wynikała z faktu, że ingerencja AI w proces twórczy stanowiła zagrożenie, z którym walczył wspomniany strajk.
Disney zatem niejako pokazał uczestnikom pikiety środkowy palec, a nawet jeśli nie był to główny cel tej korporacji, to wydźwięk całego zdarzenia pozostał jak najbardziej negatywny. Pracownicy Marvela doszli do wniosku, że muszą założyć swój związek zawodowy. Wskazali na to, że nadgodziny w ich pracy stanowią rutynę, a duża część z nich nie jest w stanie wykonywać swoich obowiązków w takich warunkach. Zgodnie z postanowieniami petycji pracowników Marvela, reprezentant ich związku zawodowego ma zostać wybrany 21 sierpnia.
Co zatem zrobili Kaczor Donald i Myszki Miki? Ano postanowili utworzyć specjalną grupę zadaniową. Do polepszenia warunków pracy, prawda? – zapyta ktoś z nutką wiary w głowie. Nie, nie, panowie i panie.
Aj, aj, AI… Cały Disney
Zarząd Disneya postanowił powołać specjalny zespół do eksploracji możliwości sztucznej inteligencji. Jego członkowie mają rozważyć wykorzystanie AI w przemyśle filmowym. Wspomniana grupa działała przez długi czas incognito z wiadomym względów. Za jej powstanie uważa się okres przed strajkiem scenarzystów w Hollywood, do którego później dołączyli aktorzy.
Osoby z powołanego sektora mają za zadanie opracować wewnętrzne zastosowania sztucznej inteligencji oraz nawiązać współpracę ze startupami, które byłyby zainteresowane wykorzystaniem AI do tworzenia rozrywki i filmów. Spółka „Reuters” dotarła do tych szokujących informacji, powołując się obecnie na trzy anonimowe źródła. Wynika z nich, że aktualnie Disney posiada 11 wakatów przeznaczonych dla osób posiadających doświadczenie w dziedzinie sztucznej inteligencji lub uczenia maszynowego. Zadania, jakie zostaną im powierzone, będą dotyczyć nie tylko produkcji z zakresu przemysłu filmowego, ale i także działania parków rozrywki.
Wspomniane źródła, na które powołał się „Reuters”, mówią między innymi o rzeczniku, który zgodził się na rozmowę pod warunkiem zachowania anonimowości ze względu na delikatność tematu. Wyraził on przekonanie, iż tradycyjne firmy medialne muszą znaleźć sposób na wykorzystanie AI, aby nie stać się przestarzałymi. AI jawi się zatem jako rozwiązanie na rosnące koszty produkcji filmów i programów telewizyjnych i ma pomóc je zredukować.
AI może również poprawić doświadczenia klientów w parkach rozrywki lub stworzyć zupełnie nowe interakcje. Wpisuje się w to tak zwany Projekt Kiwi, który wykorzystał techniki uczenia maszynowego do stworzenia Baby Groota. To mały robot, który swobodnie porusza się i naśladuje ruchy oraz osobowość postaci Marvela. Baby Groot wedle wstępnych założeń będzie samodzielnie interaktywny z gośćmi parków rozrywki.
Jestem niemal pewien, że Disney, jeżeli będzie chciał ustosunkować się w jakikolwiek sposób do tych rewelacji, bardziej skupi się na kwestii innowacyjności aniżeli na ograniczaniu zatrudnienia. Będzie to na pewno brzmieć o wiele lepiej i zarazem stanowić zgrabną półprawdę.
Osobiście nie chcę negować AI, ponieważ świat idzie do przodu i to trochę, jak gdybym krytykował wszystkie efekty specjalne, które nie zaliczają się do efektów praktycznych. CGI rozwiązuje wiele rzeczy i może okazać się naprawdę piękne. Problem w tym, że w przypadku innowacji, na jakie chce postawić Disney, atakowani są sami strajkujący. Nie bez powodu powołanie specjalnej grupy było utrzymywane w tajemnicy. Protestujący otrzymują prosty komunikat na zasadzie „Wszystkich was możemy zastąpić”.