Portal LekarzAi oferuje swoje porady medyczne za pieniądze. Jak sama nazwa wskazuje, porady te nie są udzielane przez rzeczywistego specjalistę, a internetowego bota. UOKiK podejrzewa, że praktyki tego typu mogą być nieetyczne, zwłaszcza iż nie wiadomo, kto dokładnie stoi za tym projektem.
Wirtualny Stefan i jego problemy
Wszelkich odpowiedzi na pytania pacjentów na portalu udziela Dr Stefan. Na stronie opisany został on jako „zaawansowany chatbot medyczny”. Dalej możemy dowiedzieć się, iż jest on zdolny do dokładnego rozumienia potrzeb zdrowotnych, analizy wyników badań i opisu objawów, aby przygotować odpowiednie rekomendacje.
Ogólnie rzecz biorąc, w dzisiejszych czasach sztuczna inteligencja upowszechniła się w naszym świecie na tyle, że tego typu portale raczej nas nie dziwią. Prawdą jest również, iż nawet ogólne czaty opierające się na technologii AI mogą nam co nieco podpowiedzieć, jeżeli chodzi o nasze zdrowie. Wystarczy wpisać właściwe pytanie. I przy tym, rzecz jasna, należy liczyć się z dużym prawdopodobieństwem, że otrzymane rozwiązanie będzie stanowić totalną głupotę. LekarzAi jednak poszedł o krok dalej.
Strona oferuje zakup kilku pakietów w cenie w przedziale od 24,99 zł do 99,99 zł. Poszczególne oferty różnią się m.in. liczbą zapytań do chatbota oraz szybkością odpowiedzi. W niektórych pakietach można również przesyłać pliki PDF i JPG z wynikami badań do interpretacji. Aby jednak nieco zabezpieczyć sobie tyłek przed konsekwencjami, strona zamieściła komunikat, że informacje uzyskane za pośrednictwem serwisu mają wyłącznie charakter edukacyjny i nie stanowią diagnozy ani nie zastępują konsultacji medycznej.
Kto stoi za firmą?
Kolejny problem pojawia się przy próbie dowiedzenia się, kto stoi za analizowaną firmą i jak przetwarzane są dane medyczne użytkowników. Fakt ten zauważa portal „Rynek Zdrowia”, który zaznacza, że nie istnieją żadne publiczne źródła mogące choć odrobinę naprowadzić nas na trop autorów LekarzaAi. Serwis deklaruje jedynie, że przetwarza informacje zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa. I najwyraźniej to powinno nam wystarczyć.
Tak więc ostatecznie nie wiadomo, kto jest formalnie administratorem danych osobowych tej witryny internetowej. Może zatem skupmy się na tym, co właściwie o niej wiadomo? Możemy dowiedzieć się z sieci, że utworzono ją 31 maja tego roku. Portal informuje także, że administratorem jest „LekarzAI” z siedzibą w Tarnowie. Tu jednak pojawia się problem. Redakcja „Rynku Zdrowia” nie zdołała znaleźć takiej firmy w dostępnych źródłach. Budynek pod wskazanym adresem również nie jest widoczny na Mapach Google, a okolica to przemysłowe zakłady i domy mieszkalne.
„Rynek Zdrowia” został również poinformowany przez przedstawiciela serwisu, iż ten nie został jeszcze oddany do pożytku publicznego. Trudno jednak uznać takie wyjaśnienia za prawdziwe, zważywszy na fakt, że pakiety „medyczne”, oferowane przez stronę można normalnie kupić.
Rzecznik Praw Pacjenta i UOKiK mają wątpliwości
Rzecznik Praw Pacjenta, Bartłomiej Chmielowiec ma poważne zastrzeżenia wobec usługi świadczonej przez stronę. Zaznacza, że w polskim prawie diagnozowanie chorób i leczenie jest zarezerwowane wyłącznie dla lekarzy, zaś świadczenia zdrowotne mogą być udzielane tylko w ramach działalności leczniczej.
RPP nie ma wątpliwości, gdyż tak właśnie wynika z dostępnych informacji, że usługi oferowane przez LekarzAI nie są realizowane przez lekarza, lecz przy użyciu technologii OpenAI ChatGPT-4. Odpowiedzialność za serwis i jego usługi spoczywa zatem na osobach lub podmiocie go prowadzącym. Rzecznik podkreśla, że udzielanie świadczeń zdrowotnych związanych z rozpoznawaniem chorób i ich leczeniem podlega odpowiedzialności karnej.
Sprawą zajmuje się również UOKiK. Kamila Guzowska, starszy specjalista w departamencie komunikacji UOKiK, wskazuje, że serwis może być przykładem coraz częstszego zjawiska przenikania się ochrony pacjenta i konsumenta. Zaznacza, że działalność portalu budzi wątpliwości, dlatego UOKiK analizuje ją pod kątem potencjalnego naruszenia praw zarówno konsumentów jak i pacjentów. Guzowska informuje, że UOKiK powiadomi o podjętych działaniach.
Jak więc widzimy, od tej chwili nie tylko anonimowi ludzie na forach będą mogli zdiagnozować u nas poważne choroby na podstawie trzech lakonicznych zdań. Teraz jest w stanie zrobić to także ChatGPT, a w niektórych przypadkach za tego typu bzdury nawet będziemy zmuszeni zapłacić.