W nadchodzącym filmie „Śnieżka” znana księżniczka Disneya ma porzucić swój uroczy sposób bycia i pragnienie miłości na rzecz stania się silną i niezależną kobietą. Jest to dobrze znany w obecnych czasach zabieg. Jednak czy łudząco podobny motyw nie pojawił się już w filmie o tej samej postaci wiele lat temu? To się robi nudne.
Od jakiegoś czasu dość sporo słyszy się o produkcji filmu „Śnieżka” w reżyserii Grety Gerwig i Erin Cressidy Wilson. Planowana premiera nastąpi 22 marca przyszłego roku. Pierwsza z pań w tym roku zabłysnęła głośnym hitem „Barbie”, o którym już pisałam. Okazuje się, że interpretacja przygód śnieżnoskórej księżniczki Disneya będzie podobnie postępowa, z czym tym razem reżyserki się nie kryją. Przez to pewnie film zarobi o wiele mniej, bo w przypadku „Śnieżki” już wiemy, z czym będziemy mieć do czynienia.
Znów niepodobna
„Nie zostanie uratowana przez księcia i nie będzie marzyć o prawdziwej miłości” — tak Śnieżkę opisuje odtwórczyni głównej roli, Rachel Zegler. 22-latka charakteryzuje się podobnym kolorem włosów do znanej księżniczki, jednak inaczej jest już z resztą jej urody.
Śnieżka, którą najlepiej znamy, pojawiła się w filmie animowanym z 1937 roku pod tytułem „Królewna Śnieżka i siedmiu krasnoludków”. Była to ekranizacja ludowej niemieckiej baśni braci Grimm. Można powiedzieć, że Śnieżka jest najdelikatniejszą i najbardziej uroczą księżniczką Disneya – kocha zwierzęta, śpiew, taniec, lubi także gotować. Jeśli chodzi o wygląd, zostaje ona opisana jako dziewczyna o „ustach czerwonych jak krew, cerze białej jak śnieg i włosach czarnych jak heban”.
Tak, jak to było w przypadku choćby „Małej syrenki” z 2023 roku, wybrana aktorka ponownie nijak nie przypomina klasycznej postaci. Jednym się to podoba, innym mniej. Osobiście zawsze będę zdania, że takie zabiegi mają głównie na celu wywołanie kontrowersji. Dzięki temu tytuł zyskuje na popularności, choć nie zawsze przekłada się to na dostateczny zarobek (szczególnie poza USA), co pokazała już wspomniana Arielka.
Śnieżka jako silna kobieta
Rachel Zegler w wywiadzie dla „Variety” opisywała, że nowa Śnieżka nie będzie już marzyć o miłości i nie zostanie uratowana przez księcia. Zamiast tego będzie chciała zostać przywódczynią, w czym miał utwierdzić ją zmarły ojciec. By osiągnąć swój cel, Śnieżka będzie musiała wykazać się odwagą i zaciętością.
Oczywiście jest to ładny morał: musisz być uczciwy, sprawiedliwy i tak dalej, jak to mówił pewien Warmianin. Jednak, gdy przypomnimy sobie, że dość podobny motyw z tą samą księżniczką został już zastosowany w filmie sprzed 11 lat, to robi się mdło.
Chodzi mi o film „Królewna Śnieżka i Łowca” z roku 2012 w reżyserii Ruperta Sandersa. W rolę głównej bohaterki wcieliła się Kristen Stewart, która musi położyć kres rządom potężnej czarownicy Ravenny. W tym celu uczy się sztuki wojennej pod okiem tytułowego Łowcy. Śnieżka przechodzi długą drogę, by stać się postacią, którą można podziwiać. Właśnie tego procesu kształtowania charakteru bohaterów brakuje wielu dzisiejszym produkcjom.
Choć film nie zyskał porywających ocen, to na pewno dostatecznie mocno podkreślił, że nawet bladolica Śnieżka może stać się koksem. Po co więc reżyserki postawiły ponownie na tę postać? Być może czuły niedosyt, jeśli chodzi o wielokulturowość krasnoludków.