W Polsce sklepy nazywane potoczne „Chińczykami” nadal cieszą się dużą popularnością. Choć wiele produktów dostępnych w ich ofercie rzeczywiście stanowi podróbki znanych marek, znajdą się też takie pochodzące z innych źródeł. Ostatnio jednak UOKiK postanowił skontrolować 220 modeli zabawek sprzedawanych między innymi w tychże marketach. Część z nich okazała się niebezpieczna.
Toksyczne zabawki
Łącznie do laboratorium UOKiK wysłał 220 modeli zabawek. Po przeprowadzeniu testów okazało się, że 26 z nich posiada nieprawidłowości. Wydawać by się mogło, że nie jest to znowuż aż tak dużo, jednak przekładając to na sztuki, niebezpiecznych produktów wykryto aż 8342. Wycofano je z obrotu, a następnie zniszczono.
Większość sprawdzonych produktów pochodziła z Chin. Największym problemem było przekroczenie dopuszczalnego stężenia ftalanów. UOKiK podało, iż w niektórych przypadkach normy zostały przekroczone nawet kilkusetkrotnie.
Gołym okiem ftalanów nie da się dostrzec. Zmysł węchu także na niewiele się tu zda. Jedynie wyspecjalizowane laboratoria są w stanie skontrolować ich zawartość. Oczywiście próżno tego wymagać od podróbek sprowadzanych z Chin, które imitując oryginały, są przy tym dużo tańsze.
Mimo wszystko dobra wiadomość jest taka, że 12% przypadków to i tak mniej niż przy poprzednich kontrolach. Przykładowo, w 2019 roku było to aż 28%. Możemy zatem mówić o tendencji spadkowej.
Czym są ftalany?
Wspomniane składniki zabawek są związkami chemicznymi, które mają za zadanie zmiękczać plastik. Dzięki temu staje się on elastyczny. Ogólnie rzecz biorąc, stosuje się je w wielu gałęziach przemysłu, w tym w produktach medycznych, przedmiotach gospodarstwa domowego, opakowaniach czy właśnie zabawkach. Jeśli posiadasz w domu coś gumowego, plastikowego lub wykonanego z żywicy, najprawdopodobniej rzecz ta będzie zawierać w sobie także ftalan.
Jak zaznacza UOKiK:
W wysokim stężeniu są niebezpieczne dla zdrowia – mogą powodować zaburzenia płodności, grozić uszkodzeniem nerek lub wątroby, rozwojem astmy, a nawet nowotworów.
Raport „Environmental Pollution” sporządzony w 2021 roku wykazał, że te analizowane związki chemiczne mogą skutkować również pojawieniem się otyłości oraz cukrzycy. U dzieci ryzyko jest bardzo duże, ponieważ podczas zabawy dotykają one zabawek. Po włożeniu do ust dłoni, która wcześniej zetknęła się z przedmiotem, niebezpieczne substancje mogą pod postacią pyłu dotrzeć do ich organizmu.
Ftalany nie są związkami jednolitymi, posiadając kilkadziesiąt odmian. Unia Europejska wpisała wiele z nich na listę substancji niedozwolonych. Komitet Naukowy ds. Produktów Konsumenckich SCCP uznał, że jeśli w kosmetykach znajdują się tylko śladowe ilości ftalanów do 100 ppm, to są one bezpieczne.
Dlaczego to trafia na rynek?
Podróbek, czyli tak zwanych „bootlegów” nie brakuje. Chińczycy potrafią wyczarować naprawdę dziwaczne światy, przy których nawet motyw multiwersum w MCU to małe piwo. Shrek bez problemu będzie stał tu ramię w ramię z Supermanem, a Mario będzie dobrym kumplem Spongeboba. Prawami autorskimi w Chinach nikt zdaje się nie przejmować. I – jak widać – nie tylko nimi, bo na jakiekolwiek testy bezpieczeństwa także brakuje czasu.
Zrobiłem mały research i właściwie każdego roku jakiś portal, czy to ogólnopolski, czy bardziej regionalny, przestrzegał rodziców, aby uważali, bo kolejne zabawki okazały się toksyczne. I zazwyczaj wynikało to także z raportu UOKiK.
W 2017 roku Łukasz Zaranek opublikował ciekawy artykuł, z którego wynika, że rynek podróbek szacowany jest na 400 mld dolarów rocznie, przy czym 75% wszystkich tych towarów pochodzi z Chin. I oczywiście, myśląc o podróbkach, duża część z Was ma przed oczami głównie odzież oraz zabawki. Ale Chińczycy potrafią podrobić znacznie więcej.
Budweiser, ogromna firma browarnicza, kilka lat temu odkrył, że piwo zawierające jego etykiety jest produkowane w Kantonie. W maju 2017 roku – o czym także mówi wspomniany artykuł – ujawniono nagrania, na których widać, jak w bardzo zaniedbanych pomieszczeniach pracownicy zanurzają używane puszki w plastikowej misce z piwem. Są one napełniane, układane na taśmie, a następnie pakowane do pudeł.
Chińscy konsumenci często zarabiają bardzo mało, ale dopuszczeni do wglądu na kapitalistyczny rynek innych państw, pragną korzystać z tych samych produktów. Stąd w trakcie rewolucji przemysłowej jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać przedsiębiorstwa produkujące wszelkiej maści podróbki. Fakt, że na AliExpress można kupić telewizor marki Kondoon, już chyba nikogo nie dziwi.
Niekiedy podróbka może posiadać jakość porównywalną z oryginałem. Najczęściej tego typu produkty mają trafić na rynek zachodni. Być może właśnie to powoduje, że niektórzy przedsiębiorcy wolą sprowadzić coś tańszego, co sprawia wrażenie oryginalności. Albo czasem nawet i nie, bo nietrudno odróżnić „LEGO” od „LEGQ”.
Konsekwencje. Są czy ich nie ma?
No dobrze, ale skoro takie niebezpieczne zarówno dla prawa autorskiego i patentowego oraz przede wszystkim dla zdrowia i życia produkty zalewają nasz rynek, to chyba można się przed tym jakoś bronić? Bo to w końcu proceder jak najbardziej nielegalny. Jak pisze rzecznik patentowy Mikołaj Lech w jednym ze swych artykułów:
I tutaj pojawia się pułapka na polskich przedsiębiorców. Jeżeli kupią u chińskiego kontrahenta taki towar [mowa o podróbkach] i sprowadzą go do UE – naruszą prawo. Buty, krzesełka czy np. zabawki często są chronione wzorami przemysłowymi oraz znakami towarowymi. Należy o tym pamiętać dokonując zakupu.
Następnie Lech dodaje, że towar tego typu może zostać zarekwirowany na granicy przez straż celną, a nawet zabezpieczony przez komornika i policję. Zdarzyć może się także sytuacja, kiedy do przedsiębiorcy przyjdzie pismo z kancelarii prawnej z żądaniem wydania bezpodstawnie uzyskanych korzyści.
Warto zatem pamiętać, że największe ryzyko ponosi osoba importująca, podczas gdy chiński sprzedawca raczej nie poniesie żadnych konsekwencji. Kwestią występowania podróbek w Unii Europejskiej zajmuje się Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD). Co trzy lata przeprowadza ona razem z Urzędem Unii Europejskiej ds. Własności Intelektualnej badania, aby ocenić wartość trafiających do krajów Wspólnoty towarów podrobionych. Jak się okazuje, ich rynek bardzo kwitnie.
W 2019 roku OECD stwierdziło, że prawo europejskie nadal słabo chroni własność intelektualną, zaś do rozpowszechniania podróbek przyczyniają się strefy wolnego handlu. Ich kontrola uchodzi za mocno ograniczoną. OECD zasugerowało, że zwiększenie liczby świadectw dokumentujących pochodzenie wyrobów to jedno z możliwych rozwiązań.
Co ciekawe, zdaniem ekspertów, klient, który kupuje podróbkę, nie popełnia przestępstwa. Nabywając gniotka Pikachu, macie prawo nie wiedzieć, że to produkt łamiący prawo autorskie, choć sam fakt, że nabyliście go w „Chińczyku” już powinien zapalić Wam czerwoną lampkę. Ustawa prawo własności intelektualnej jasno reguluje kwestię podróbek, choć w tym wypadku sytuacja musi zostać zgłoszona odpowiednim instytucjom.
Niestety, osobiście uważam, że walka z podróbkami na chwilę obecną stanowi pracę iście syzyfową. Pokazuje to choćby jeden z odcinków netflixowego dokumentu „Niebezpieczne produkty”. Poznajemy tam mężczyznę, który zawodowo zajmuje się przechwytywaniem podrobionych i niebezpiecznych produktów. Problem w tym, że kiedy zidentyfikuje on jedno targowisko pełne podróbek i je skonfiskuje, do brzegu dobije statek z tysiącami podobnych towarów, które wejdą do obrotu. Daje to mocno do myślenia.
Źródła:
- https://www.kosmopedia.org/bezpieczenstwo/czarna-lista-skladnikow-kosmetycznych/ftalany/
- https://spidersweb.pl/2023/06/zabawki-z-chin-ftalany-chemia-uokik-raport.html
- https://www.mjakmama24.pl/dziecko/zabawy-z-dzieckiem/uwazaj-na-toksyczne-zabawki-aa-BaKi-vn14-eTgr.html
- https://tygodnik.tvp.pl/32572477/chinskie-podrobki-zalaly-swiat-chinczycy-falszuja-wszystko
- https://wzoryprzemyslowe-blog.pl/chinskie-podrobki/
Komentarze 1