Istnieją takie utwory, które – choć nie mają w zwyczaju triumfować na listach przebojów – to co jakiś czas dają nam o sobie przypomnieć. Kawałek, który chcę Wam opisać, najczęściej towarzyszył mi podczas oglądania filmów mających dość lubieżny wątek seksualny. Zazwyczaj były to komedie młodzieżowe. A przecież utwór „Oh Yeah” autorstwa szwajcarskiej grupy Yello dotyczył słońca i księżyca…
Nietypowa muzyka Yello
Jak napisałem na początku, panowie z Yello pochodzą ze Szwajcarii. Zespół powołano do życia pod koniec lat 70. XX wieku. Boris Blank, który odpowiadał za muzykę, oraz Carlos Perón w 1979 roku postanowili znaleźć wokalistę, który dobrze odnalazłby się w tym projekcie. Ich wybór padł na Dietera Meiera posiadającego niski i tak bardzo charakterystyczny dla większość piosenek głos.
Po wydaniu kilku singli, w 1984 roku Carlos podjął decyzję o opuszczeniu zespołu. Miał w planach rozwinięcie swojej kariery solowej. A tymczasem Yello zaledwie rok później wydał album „Stella” posiadający utwór, który będzie tu brany na tapet. Warto jednak w tym miejscu zaznaczyć, że równie dużą popularność zyskał kawałek „The Race”, który bardzo często wykorzystywano w filmach poświęconych autom lub wyścigom. Albo jednym i drugim.
Ukazanie Wam, że Yello jako zespół tworzący muzykę elektroniczną znacząco wyprzedzał swoje czasy, najlepiej wyszłoby mi poprzez podlinkowanie ich dzieł w tym tekście. Postaram się jednak pokrótce streścić, z czym mamy do czynienia. W twórczości szwajcarskiej grupy dominują dwa zjawiska: wykorzystywanie loopów oraz używanie samplingu. Jeśli chodzi o loopy, to są to po prostu obecne w muzyce elektronicznej sample, które odtwarza się bez przerwy w utworze z nich korzystającym. Z kolei sampling oznacza wykorzystanie fragmentu wcześniej dokonanego nagrania muzycznego jako elementu nowotworzonego utworu. W tym celu muzyk korzysta albo ze specjalnego instrumentu zwanego samplerem, albo z opcji oferowanych przez komputerowe oprogramowanie.
Reżyserskie doświadczenie Meiera. Są też polskie akcenty
Oryginalność Yello wynika też z faktu, iż Dieter Meier miał smykałkę do wizjonerskiej reżyserii klipów. Tworzył do nich scenariusze i czuwał nad realizacją swoich wizji. Warto wspomnieć, że Meier odpowiadał między innymi za reżyserię teledysku „Big in Japan” zespołu Alphaville oraz „Da Da Da” i „Ready for You” zespołu Trio. Przyszło mu także podjąć współpracę ze Stanisławem Sojką.
Lecz na tym nie koniec, bo Meier (który przez pewien okres wiódł życie zawodowego pokerzysty) nakręcił kilka dość niszowych filmów. Z racji jednak, że polscy internauci raczej lubią dowiadywać się o różnych polskich akcentach w zagranicznych produkcjach, zaserwuję Wam jedną taką ciekawostkę. Otóż, w 2001 roku swoją premierę miał film Dietera Meiera pod tytułem „Lightmaker”. Grali w nim między innymi Zbigniew Zamachowski, Małgorzata Potocka i Jerzy Zelnik. Ta produkcja fantasy nie posiada ani powalającej oceny na różnorakich portalach, ani też nie grzeszy popularnością. Widać jednak, że reżyser żył dużymi ambicjami, bo projekt realizował już od lat 80.
Co jest piękniejsze: Księżyc czy Słońce?
Przejdźmy zatem do tego, co interesuje nas najbardziej. Utwór zatytułowany „Oh Yeah” zadebiutował w 1985 roku i umieszczony został w albumie „Stella”. Uznaje się go za niezwykle popularny, niekiedy wręcz aż nazbyt często wykorzystywany element popkultury.
Boris Blank opisał proces powstania piosenki jako dość zażarta kłótnia pomiędzy nim a Dieterem. Dieter uważał, że utwór, w którym ciągle miałby powtarzać „O, tak!” zakrawa o totalny absurd. Ustalili zatem, że pojawią się jeszcze jakieś szczątkowe, ale jednak inne słowa. Wpleciono więc lakoniczną wymianę zdań o piękno słońca i księżyca. Blank dograł także wiele fonetycznych dźwięków wydawanych swoimi ustami, które ostatecznie urozmaiciły kawałek.
Sam teledysk prezentuje się surrealistycznie. Mamy w nim dekoracje adekwatne dla dziecięcej sztuki teatralnej, ale nie brakuje też szybko migotających świateł i scen poklatkowych. Obecność dwóch starszych facetów ubranych w garniaki właśnie w takiej scenerii zawsze przywodziła mi na myśl Slavadora Dalego. Nie wiem, na ile słuszne były to skojarzenia.
Sukces tego utworu jawi się równie specyficznie jak sam utwór. W 2017 roku piosenkę wyceniono na 175 milionów dolarów. Mówiono przy tym, że jest ona zaraźliwa, zwłaszcza po 1986 roku, kiedy użyto jej w filmie „Wolny dzień Ferrisa Buellera”. A potem to wszystko niczym kula śnieżna potoczyło się dalej. Utwór implementowano do kolejnych filmów, gier czy reklam (ostatnio nawet do wyjątkowo irytującej reklamówki McDonald’s).
He, he, seksik. A może jednak nie?
Teraz wypadałoby zastanowić się, dlaczego właściwie „Oh Yeah” stało się taką ikoną popkultury. Osobiście zawsze uważałem, iż tego kawałka używano przy scenach o zabarwieniu erotycznym, zwykle jeśli dodatkowo ich wydźwięk miał być także humorystyczny. Nie myliłem się pod tym względem, lecz można powiedzieć, że moja teza stanowiła wyłącznie półprawdę.
Skupmy się na pierwszym użyciu „Oh Yeah” w komedii z 1986 roku. Nie ma tam wątku seksualnego, ale zawarto tu pewną łapczywość, bowiem dwóch nastolatków nie mogło powstrzymać się, aby nie wsiąść do Ferrari ojca jednego z nich. Kawałek rozpoczyna się właśnie wtedy, gdy bohaterowie obserwują karoserię i resztę wyposażenia luksusowego wozu.
Ciekawe spostrzeżenie w tej kwestii miał krytyk filmowy Jonathan Bernstein. Uważał on, że choć analizowany utwór nigdy nie osiągnął statusu przeboju, to mimo wszystko stał się synonimem pożądania oraz chciwości. Zdaniem Bernsteina za każdym razem, kiedy dane dzieło chce podkreślić, jak bardzo jakiś gadżet jest elegancki lub jak bardzo dana kobieta jest seksowna, do naszych uszu dociera „Oh Yeah”. Z kolei w artykule z 2014 roku, który opublikowano na stronie „The Dissolve”, możemy przeczytać, iż piosenki tej używa się do przedstawienia pożądania oraz… kokainy.
Inne przykłady użycia
Na koniec pokażę Wam tylko kilka wybranych scen z użyciem omawianej piosenki. Nie sposób byłoby umieścić tutaj absolutnie wszystkiego. Nie ukrywam, że bez posiłkowania się wieloma stronami nie dałbym rady.
W grze „Gran Turismo 4” utwór stanowi jeden z zaimplementowanych kawałków, które wirtualny rajdowiec może usłyszeć. Jednakże produkcja odtwarza go także wtedy, gdy gracz nie podoła egzaminowi licencyjnemu.
W skeczu „Saturday Night Live” z 2016 roku utwór przygrywa w momencie, kiedy kilku nerdów podziwia bibliotekarkę (w tej roli Margot Robbie). Mimo iż jest to parodia komedii młodzieżowych, to jednocześnie paradoksalnie wpisuje się w ona w trend.
W Simpsonach kawałek towarzyszy większości występów Duffmana, czyli twarzy produkowanego przez firmę Duff piwa. Bohater zawsze jest gotowy do rozkręcenia imprezy i wielokrotnie dwuznacznie rusza biodrami. „Oh, yeah!” stanowi zresztą jego powiedzonko.
W „Szalonej małolacie”, komedii z 1989 roku, po raz kolejny utwór zostaje wykorzystany, by podkreślić, że bohaterka stanowi obiekt pożądania okolicznych plażowiczów.
Co do „American Pie: Księga miłości”… Po prostu obejrzyjcie to sami, ja nie czuję się kompetentny, aby to opisywać. Powiem tylko, że moje spojrzenie na kanapki mocno się zmieniło.
Komentarze 1