Wiele przesłanek wskazuje, że „Chłopi” zostali niemal całkowicie pominięci w wyścigu po Oscary. Choć istnieje jeszcze cień nadziei na uwzględnienie tego filmu, nowe przepisy regulaminu przyznawania złotych statuetek zdają się jednoznacznie wskazywać, o co chodzi. A chodzi nie o jakość, tylko o reprezentację.
Prognozy były dobre, ale…
Chłopi 8 grudnia 2023 roku weszli do dystrybucji między innymi w Wielkiej Brytanii. Specjalnie dla Polaków w tymże kraju dystrybutorzy zrealizowali pokazy filmu w polskiej wersji językowej z napisami po angielsku. Również w tym dniu miały miejsce pokazy filmu w Nowym Jorku i Los Angeles. Nie ulega wątpliwości, że to właśnie te zagranicznie seanse stanowiły bardzo istotny etap kampanii oscarowej, ponieważ wówczas z dziełem zapoznać mogli się zaproszeni członkowie Akademii Filmowej, krytycy, ale i przede wszystkim (co w mojej opinii jawi się jako najważniejsze dla jakiegokolwiek dzieła) zwykli widzowie.
Polski film w grudniu ubiegłego roku był bardzo często wymieniany przez najważniejsze zagraniczne redakcje wśród tytułów z największą szansą na nominację w kategorii pełnometrażowej animacji. Variety wytypował Chłopów jako kandydata na tzw. shortlistę Akademii Filmowej, a The Hollywood Reporter określił film jako porywający wizualny triumf. I nie ma się czemu dziwić, gdyż Chłopi to projekt łączący różne dziedziny sztuki, włączając w to literaturę, malarstwo oraz muzykę.
Choć dopiero 23 stycznia 2024 roku zostaną ogłoszone oficjalne nominacje do nagród Akademii Filmowej, a sama gala przyznania Oscarów odbędzie się 10 marca, wiadomo już nieco na temat laureatów. I niestety, ale wygląda na to, że Chłopom nie dano szansy. Mało tego, pokuszę się o stwierdzenie, że pod płaszczykiem tolerancji – oczywiście tej korporacyjnej i modnej dzisiejszymi czasy – całkowicie zdyskryminowano Polaków jako twórców, choć istnieje jeszcze iskierka nadziei, że nie wszystko jest całkowicie stracone.
Główny problem polega na tym, że Amerykańska Akademia Sztuki i Wiedzy Filmowej przedstawiła listy w dziesięciu oscarowych kategoriach, jednak w przypadku „Najlepszego Filmu Międzynarodowego” Chłopów po prostu nie uwzględniono. A warto dodać, iż film stworzony przez Next Film i dystrybuowany za granicą przez oddział Sony został zgłoszony praktycznie w każdej możliwej kategorii, jaką przewidują Oscary. Dzieło nadal ma szansę na dostanie się do konkursu w kategorii Najlepszego Długometrażowego Filmu Animowanego, gdzie shortlisty nie są ogłaszane, jednak pominięcie go w tych najbardziej prestiżowych kategoriach uchodzi za nieporozumienie.
Nowe zasady przyznawania Oscarów
Tu pojawiły się głosy, że brak Chłopów na liście może wynikać z wdrożenia nowego regulaminu, który był już zapowiadany kilka lat temu. Amerykańska Akademia Sztuki i Wiedzy Filmowej ogłosiła w 2020 roku nowe wytyczne dotyczące filmów ubiegających się o Oscara w kategorii „Najlepszy film” mające na celu promowanie różnorodności zarówno na ekranie jak i poza nim, a także angażowanie osób z grup mniejszościowych w proces produkcji. Szefowie Akademii Filmowej podkreślili konieczność poszerzenia ram, co znalazło odzwierciedlenie w opublikowanych zasadach. W pełni zasady te zaczęły obowiązywać od stycznia tego roku.
Na czym polegać mają wspomniane zmiany? W głównej mierze dotyczą one kategorii najlepszego filmu. Filmy zgłaszane do tej kategorii muszą teraz spełniać co najmniej dwa z czterech kryteriów. Nowe zasady określają, że ustalony procent aktorów i ekipy filmowej musi reprezentować niedostatecznie reprezentowane grupy, takie jak mniejszości etniczne, społeczności LGBTQ, kobiety oraz osoby z niepełnosprawnościami.
Pierwsze kryterium skupia się na obecności przedstawicieli mniejszości na ekranie, obejmując trzy główne punkty:
- Główny aktor lub aktorka, a także aktorzy lub aktorki w istotnych rolach drugoplanowych, muszą reprezentować azjatyckie, latynoskie, czarnoskóre, rdzenne mieszkańców Ameryki, mieszkańców Bliskiego Wschodu lub Afryki Północnej, Hawajów lub innych mniejszości etnicznych.
- Minimum 30 procent aktorów w mniejszych rolach musi stanowić grupę składającą się z kobiet, przedstawicieli różnych grup etnicznych, społeczności LGBTQ oraz osób niepełnosprawnych.
- Tematyka filmu musi dotyczyć grup niedostatecznie reprezentowanych.
Drugie kryterium wymaga, aby kierownictwo zespołów twórczych spełniało te same warunki co pierwsze kryterium. Kryterium trzecie dotyczy otwarcia branży i stworzenia możliwości zawodowych dla przedstawicieli mniejszości, natomiast kryterium czwarte skupia się na reprezentacji mniejszości w dziale promocji i marketingu danego filmu.
W szczękach krytyki
W 2015 roku Akademia Sztuki i Wiedzy Filmowej zareagowała na kampanię #OscarsSoWhite, która podnosiła kwestię braku reprezentacji mniejszości wśród nominowanych do Oscarów. Przedstawiciele mniejszości argumentowali, że biali mężczyźni dominują wśród nominowanych. W odpowiedzi na tę krytykę podjęto decyzję o podwojeniu do 2020 roku liczby kobiet wśród członków Akademii, podwojeniu liczby przedstawicieli mniejszości oraz zwiększeniu liczby reprezentantów innych państw.
Nie wszyscy poparli jednak ten pomysł.
Te standardy sprawiają, że chce mi się wymiotować – odpowiedział znany z filmy „Szczęki” Richard Dreyfuss. – Nikt nie powinien mi mówić jako artyście, że muszę się poddać najnowszemu, najbardziej aktualnemu wyobrażeniu o tym, czym jest moralność. Czym ryzykujemy? Czy naprawdę ryzykujemy zranienie ludzkich uczuć? Nie można tego zalegalizować. Życie jest, jakie jest, i przykro mi, ale nie sądzę, żeby w kraju istniała mniejszość lub większość, której potrzeby muszą być w ten sposób zaspokajane.
I oczywiście ktoś mógłby uznać, że sposób, w jaki aktor wyraził swoje zdanie, jest bardzo dosadny, ale w branży amerykańskiego przemysłu filmowego od wielu lat krążą echa dezaprobaty. Niewielu ludzi związanych z kinem otwarcie zgadza się na nowe zmiany, jednak – jak poinformował „The Post” w 2023 roku – wolą oni milczeć w obawie, że zostaną wykluczeni. Wszystko to bazuje na zastraszaniu przy jednoczesnym przywdzianiu maski dawania równych szans.
Ekskluzywna inkluzywność
Tu pojawia się pewien paradoks postępowości niszczącej kino i całokształt przemysłu rozrywkowego. W teorii bowiem tłumaczy się takie postępowanie jako wyrównywanie szans, w praktyce jednak tworzy się z reprezentantów mniejszości maskotki na planie. Skoro występują, można postawić ptaszka przy wykonanym zadaniu, lecz nie chodzi o nic więcej. Zwolennicy takiego podejścia często popełniają także błąd logiczny, ponieważ odwołują się do dawnych złych czasów, kiedy dane mniejszości nie miały szans na pokazanie, do czego naprawdę są zdolne. Dlaczego jest to moim zdaniem błąd w rozumowaniu? Z trzech głównych powodów.
Po pierwsze, te czasy, choć trudno zaprzeczyć, że istniały, aktualnie nie funkcjonują. Odwoływanie się do nich jest trochę jak ocenianie współczesnych Ukraińców (i to absolutnie wszystkich) z perspektywy wydarzeń w Wołyniu. Nie powinno bowiem chodzić o to, by teraz tę dyskryminację odwrócić na czyjąś korzyść na zasadzie „kot gonił mysz, a teraz mysz pogoni kota”, a aby wyrównać szanse. Jesteśmy cywilizacją, która raczej powinna zrozumieć, że fakt, iż ktoś kopnął kiedyś naszego dziadka, nie oznacza, że teraz my mamy prawo bezzasadnie kopnąć potomka tej osoby.
Po drugie, inkluzywność odnosi się wyłącznie do tych mniejszości, które krzyczą najgłośniej, przy czym warto zauważyć, że choć Latynosi czy osoby czarnoskóre rzeczywiście stanowią mniejszość w Stanach Zjednoczonych, to nie można tego samego powiedzieć o kobietach. Trudno też ustalić, czy nieobecność konkretnych osób na danych stanowiskach wynika z nietolerancji, czy może po prostu z braku zainteresowania tychże osób piastowaniem wybranego urzędu. Należałoby to zbadać, bo aktualnie nie występują żadne statystyki i oparte o dowody rozróżnienia. Na tej samej zasadzie mogę uznać, że „Jeden z dziesięciu” stosuje praktyki dyskryminacyjne wobec kobiet, choć wcale tak nie jest. Do tego dochodzi amerykanizacja, na skutek której dowiadujemy się takich rewelacji jak choćby tego, że Kleopatra była czarna, a Izaak Newton był w połowie Hindusem. Tej amerykanizacji, nie tylko filmowej, ale i tożsamościowej, wymaga się od Europy, której historia prezentuje się zupełnie odrębnie niż amerykańska. Przy czym Europejczyk zgodnie z tą ideologią nie może być dyskryminowany. Polaków w USA też nie ma aż tak wielu (na ok. 332 miliony mieszkańców USA przypada mniej więcej 10 milionów Polaków). Rozumiem, że to nie jest mniejszość etniczna?
W końcu po trzecie, Oscary oddalają się znacząco od kategorii imprezy powiązanej jakkolwiek z filmami. W sumie jest już tak od dawna, a fakt ten denerwuje odbiorców, co pokazują statystyki spadającej oglądalności corocznych rozdań statuetek. Tu chodzi o polityczną poprawność, nie zaś o jakikolwiek poziom filmu. Oscarów już teraz nie traktuje się poważnie i nie zdziwiłoby mnie, gdyby za kilka lat zrezygnowano z ich rozdawania. Bo w jakim celu je wręczać, skoro nie chodzi o jakość filmów tylko o to, czy gdzieś tam w ekipie obiektywu nie wytarł jakiś homoseksualista albo Azjata, którego nawet nie zauważysz w napisach końcowych?
Podsumuję zatem. Stuprocentowej pewności co do powodu niedopuszczenia „Chłopów” do walki w najważniejszych kategoriach nie mamy. Dobrze by było, gdyby to, co napisałem, okazało się nieprawdą. Serio. Jednak ciężko uwierzyć, jakoby nowy regulamin nie miał absolutnie nic wspólnego z tą sytuacją.
A Boryna to była murzyna. Nie dosłyszałem pytania…