Tekst ten będzie posiadać charakter bardzo osobisty, gdyż skupi się on na pewnym lost media z dzieciństwa, które udało mi się kilka tygodni temu odzyskać. Być może nikt z Was nie kojarzy tej książki, bo nie jest ona tak kultowa jak przygody Muminków czy Baltazara Gąbki, ale wydaje mi się, że warto przybliżyć ją szerszemu gronu. Przed Wami „Osiołek Joko”.
Mieczysława Buczkówna. Krótki biogram
Mieczysława Buczkówna była poetką i tłumaczką, ale najbardziej czytelnicy znali ją z książek dla dzieci. Urodziła się 12 grudnia 1924 roku w Białej Krakowskiej, zmarła natomiast 3 maja 2015 roku w Warszawie. Mąż autorki, Mieczysław Jastrun, również był poetą oraz tłumaczem. Pisał także eseje i stanowił jedną z istotniejszych postaci życia kulturalnego w Polsce po zakończeniu II wojny światowej. Syn poetki, Tomasz Jastrun, nadal żyje i poszedł w ślady swoich rodziców.
Życie małżeńskie Buczkówny wiąże się z ulicą Iwicką 8A znajdującą się na warszawskim Mokotowie. Stalinowcy organizatorzy życia literackiego wpadli na pomysł, aby właśnie w tymże budynku zgromadzić pisarzy – tylko oni mogli w nim mieszkać. Oczywiście władze kwaterowały literatów nie z dobroci serca, a z chęci wzięcia ich pod swoje skrzydła, aby swą twórczością przynieśli im oni pożytek.
Pierwsze teksty Buczkówny (zarówno artykuły jak i poezja), które udało się jej opublikować, datowane są na 1945 rok. Można była ją przeczytać w „Nowej Kulturze”, „Wsi”, „Kuźnicy” oraz „Życiu Literackim”. W miesięczniku „Poezja” autorka otrzymała możliwość prowadzenia swojego własnego działu lirycznego. Za debiut wydawniczy należy uznać natomiast tom „Rozstania”, który ukazał się w 1949 roku, wydany przez wydawnictwo Książka i Wiedza.
Przejdę jednak do tego, co najbardziej mnie w kontekście nostalgicznym interesuje w twórczości Mieczysławy Buczkówny. Utwory dla dzieci. Autorka publikowała je między innymi w „Świerszczyku”, „Płomyku” oraz „Płomyczku”. W 1987 roku za całokształt twórczości artystycznej dla dzieci i młodzieży Buczkówna otrzymała nagrodę Prezesa Rady Ministrów.
Co ciekawe i smutne zarazem, mimo tego prestiżowego, jakby nie patrzeć, odznaczenia, o dokonaniach Buczkówny nieustannie zapominano. Rzadko wymienia sią ją w leksykonach. Nawet Władysław Kopaliński w swej „Encyklopedii drugiej płci’” zapomniał o jej uwzględnieniu. Poetka jednak zdawała się tym nie przejmować i obracać ten fakt w żart.
Osiołek Joko. Rzadki okaz
Książka o tytułowym osiołku była wyjątkowa pod tym względem, że przypominała blok rysunkowy. Jej główny bohater pochodzi z Bułgarii i jest bardzo ciekawski. Nie mogąc zrozumieć tego, jak właściwie działa świata, postanawia wyruszyć w podróż, by odnaleźć jego koniec.
W bajce dominuje zatem motyw podróży, podczas której nasz kłapouch spotyka na swojej drodze rozmaite barwne postacie, zarówno ludzkie jak i zwierzęce. Zdarzy się, że otrzyma nawet instrukcję od samego egipskiego sfinksa. Wszystkie te przygody pomogą mu w uzyskaniu odpowiedzi na swoje pytanie.
Każda strofa bajki zawiera cztery wiersze, a historia opowiedziana została tak zwanymi rymami krzyżowymi. Chyba właśnie fakt, że całość tak zgrabnie się rymowała, sprawiła, że w dzieciństwie potrafiłem pewne fragmenty recytować z pamięci. Oczywiście teraz już niewiele z tego wszystkiego pamiętam.
Jak już wspomniałem, dostanie tej książki nie należało do łatwych. Poprzedni mój egzemplarz gdzieś się zapodział. Najprawdopodobniej osiągnął już stan nieużywalności i został wyrzucony. Przez wiele lat próbowałem zakupić gdzieś wersję używaną, bo o nowej nawet nie było mowy (takowa po prostu nie istnieje). Cóż, pierwszy raz Joko został wydany w 1962 roku, więc możliwe, że jego egzemplarzy nie ostało się zbyt wiele. A jednak po kilku latach na horyzoncie pojawiła się księgarnia, która posiadała go na stanie w liczbie jednej sztuki za niecałe dziesięć złotych.
Józef Wilkoń. Autor ilustracji
Jest jeszcze jeden element, który bardzo zapamiętałem z dzieciństwa. Chyba nawet bardziej niż sam tekst bajki. Książka posiadała bardzo charakterystyczne ilustracje, które z jednej strony wydawały się być robione niedbale i w bardzo chałupniczych warunkach, lecz które z drugiej strony dodawały całej historii niepowtarzalnego klimatu.
Te proste rysunki hipopotamów, słoni i oczywiście osłów wryły mi się w pamięć. Za ich stworzenie odpowiadał Józef Wilkoń – polski malarz, ilustrator oraz historyk sztuki. Wilkoń nadal żyje i – jak wielokrotnie tłumaczył – inspiracje do swych prac czerpie z natury, a najbardziej ceni postaci zwierzęce. Konstruuje również zwierzyńce z drewnianych bali oraz blachy, zaś całokształt jego twórczości został doceniony zarówno w Polsce jak i poza jej granicami.
Patrząc na wiele jego prac, dostrzegam duże podobieństwo do tego, co zapamiętałem z „Osiołka Joko”. Zresztą, zobaczcie sami.