Wśród wielu kultowych zabawek zdarzały się czasem twory naprawdę dziwaczne. Prawdopodobnie we współczesnych czasach pedagodzy i psycholodzy zaczęliby bić na alarm podobnie, jak miało to miejsce nie tak dawno temu z pluszakami Huggy Wuggy. Mowa o Śmierdzielach, czyli gumowych figurkach, które słynęły z tego, że po ich ściśnięciu – jak sama nazwa wskazuje – niemiłosiernie capiły.
Chwytliwa reklama
Sam Śmierdziela nigdy nie posiadałem, zresztą z tego, co pamiętam, na tamte czasy pojedyncza figurka kosztowała całkiem sporo. A gdy już kupiło się jedną, zapragnęło się skolekcjonować całą ich brygadę (a było ich 24). Jednak nawet jako dzieciak, który nigdy nie widział tej zabawki z bliska, zapamiętałem (i pamiętam do dziś!) piosenkę towarzyszącą spotowi reklamowemu.
Kto z Was, czytając poniższe słowa, nie śpiewa ich do rytmu znanego utworu?
Zapraszamy do Smrodowa
Tu od smrodu boli głowa
Wszyscy krzywią się i płaczą
Tu zapachy wszędzie straszą
Śmierdziele! Śmierdziele!
Smrodu mamy tutaj wiele!
Żyją w koszach i pomyjach
Oczywiście się nie myją
Ważne, żeby wszystko gniło
Bo Śmierdzielom wtedy miło
Śmierdziele! Śmierdziele!
Smrodu mamy tutaj wiele!
Ta specyficzna reklamówka wwiercała się w mózg odbiorcy i już tam pozostawała. Z czasem zaczęła kojarzyć się jako coś bardzo sentymentalnego. Dodajmy do tego wymyślne nazwy chłopaków ze smrodowej ferajny. Mogliśmy bawić się między innymi Staszkiem Spoconym, Stefkiem Syfiącą Syrą, Przemkiem Przepoconą Skarpetą czy Zenkiem Zgniłym Jajem.
Śmierdziele tworzyły przemyślane uniwersum, ponieważ dzieliły się na gangi. Było ich bodajże sześć, a do każdej paczki należało czworo niemytych chłopców. Przykładowo występowały takie ekipy jak Klan Odorniaków, Klub Jarzynowych Diabłów czy Brygada Niemytych. Osobowość figurek łączyła się z ich smrodem – niejako można było na podstawie nuty zapachowej określić, jak zachowuje się dany Śmierdziel. Odory zaimplementowano w nich rozmaite.
Jak zaręczali producenci, mimo iż figurki wydobywały z siebie niegodne pozazdroszczenia zapachy, opracowano je w taki sposób, aby nie były one toksyczne. Jednym słowem, spełniały europejskie standardy. To bardzo istotny czynnik, zważywszy na tegoroczny incydent z chińskimi zabawkami, o którym pisaliśmy wcześniej. Nie obyło się jednak bez kontrowersji, ale to tej sprawy jeszcze dojdziemy.
Śmierdziele: Genesis
Śmierdziele nie stanowiły koncepcji, która narodziła się w Polsce. Początek ich egzystencji można datować na rok 2002, kiedy to prezes firmy MEG zajmującej się produkcją zabawek, Joe Morrison, obmyślał koncepcję czegoś innowacyjnego. Projekt miał zyskać sympatię dzieci i oczywiście osiągnąć komercyjny sukces.
Morrison niespodziewanie przypomniał sobie najgłupsze kawały, na które wpaść mogą mali chłopcy. Część z nich zaliczała się do dowcipów raczej obleśnych, bazujących na puszczaniu bąków czy wąchaniu znoszonych skarpetek. I tak właśnie idea została przekuta w Stink Blasters, których na polskim gruncie nazwano Śmierdzielami.
Cuchnące ludki o własnej unikalnej historii okazały się strzałem w dziesiątkę. Sprzedano wiele milionów egzemplarzy na całym świecie. Nie zaistniały także większe problemy z przechrzczeniem imion bohaterów na wersje bardziej adekwatne dla poszczególnych rejonów. Chłopiec, którego w Polsce nazwano Waldusiem Wymiotnym, we Włoszech funkcjonował jako Vito Vomito. Z kolei Kamil Krowi Placek w Hiszpanii znany był jako Tony Caca de Vaca.
Podobnie jak lalka Barbie posiadała specjalne gadżety, które należało zakupić osobno, tak i Śmierdziele dysponowały takimi dodatkami. Oprócz zwykłych figurek w sprzedaży dostępny był chociażby Smrodowóz, czyli duża śmieciarka, która mogła transportować bohaterów i podobnie jak oni uwalniać chmurę smrodu.
Kontrowersje i przeciwnicy
Jak łatwo się domyślić, produkcja zabawek o tak nietypowej koncepcji wiązała się z wieloma kontrowersjami. Przybywało przeciwników Śmierdzieli, którzy dostrzegali w promowanych przez polskiego importera i producenta EPEE zabawkach potencjalne niebezpieczeństwo. I żadne potwierdzenia tego, że jakiekolwiek standardy nie zostały naruszone, nie miały nic do rzeczy.
Choć figurki posiadały specjalne pojemniki mające ochronić przez wyciekaniem z nich cuchnących substancji, niekiedy zdarzało się, że jednak substancje te wydostawały się w sposób niepożądany na zewnątrz. Napisałem wcześniej, że Joe Morrison jako inspirację wykorzystał wspomnienia dziecięcych kawałów. Prawdopodobnie twórca nie spodziewał się, że i jego produkt może stać się częścią tychże dowcipów, zwłaszcza kiedy Śmierdziele używane były podczas zajęć w szkole.
Tu, rzecz jasna, trzeba odrobinę zdystansować się do tychże sytuacji, bo część z nich zapewne stanowi wyłącznie miejskie legendy, a część rzeczywiście się wydarzyła. Wiadomo chociażby, że z ostrą krytyką spotkało się czasopismo komiksowe „Kaczor Donald” po tym, jak dołączono w jednym z jego numerów tak zwaną śmierdzącą bombę. Ktoś wykorzystał tę osobliwą broń do przerwania zajęć. Wydaje się zatem, że i Śmierdziele dało się wykorzystać w sposób podobny.
Na pewno wielu rodziców i pedagogów dostrzegało w Śmierdzielach bohaterów nieposiadających zbyt wiele pozytywnych cech. Myślę, że sporo osób dorosłych mogło nawet uznać, że dzieci będą chciały pójść w ślady swych idoli i przestać szczotkować zęby albo – co gorsza – brać kąpiel.
Nie taki diabeł straszny…
Stronnicze byłoby jednak twierdzenie, że Śmierdziele to wyłącznie głupia zabawka bez większych atutów. Warto tu wspomnieć choćby o akcji charytatywnej, podczas której złotówka z każdej sprzedanej figurki została przekazana na pomoc skunksom z polskich ogrodów zoologicznych. Była to nie tylko świetna akcja PR-owa, bo Śmierdziele i skunksy posiadały wspólny mianownik, lecz jednocześnie potrzebna inicjatywa.
Psycholożka i psychoterapeutka Martyna Łazęcka zaznaczyła, że Śmierdziele są atrakcyjne, ponieważ śmieszą swoimi umiejętnościami powszechnie uznanymi za odrażające.
Śmierdziele odgrywają niesamowicie ważną rolę w rozwoju procesów poznawczych i umiejętności społecznych. Brzydkie zapachy w towarzystwie wywołują konsternację. Źródła tych zapachów mogą być przeróżne. Puszczenie bąka, cuchnące skarpetki, nieświeży oddech… Przeżywanie tego „na żywo” może być bolesne dla obu stron, dlatego ukształtowanie odpowiednich podstaw wobec takich zjawisk ma istotne znaczenie już dla najmłodszych – tłumaczy specjalistka.
W końcu, Śmierdziele mogły przyczynić się do lepszego odreagowania stresu, a także były w stanie uatrakcyjnić zajęcia klasowe. Humor i śmiech stanowią niezawodny czynnik terapeutyczny. Uczeń bardziej zainteresuje się treścią zadania, gdy wplecione zostanie w nie coś, co realnie może go zaintrygować. Przykładowo pociąg, zamiast jechać z Gdyni do Krakowa, mógłby poruszać się z Pierdziszewa Dolnego do Smrodowa właśnie. Niby mała zmiana, ale zaręczam, że bardziej zainteresuje małoletniego odbiorcę.