Blisko 200-kilogramowa meduza Nomura (Nemopilema Nomurai) budzi postrach wśród mieszkańców wybrzeży Japonii, Korei i Chin. Powodem są ogromne rozmiary zwierzęcia, które może mierzyć nawet 2 metry średnicy i posiadać 200 kilogramów wagi, ale to nie jedyny szokujący fakt. Coraz częściej dochodzi do ciężkiego zatrucia jadem N. Nomurai, której występowanie jest coraz powszechniejsze. Winę za tak niekontrolowany rozwój gatunku ponosi globalne ocieplenie.
Coraz więcej meduz
Skompletujmy na początku wszystkie suche fakty na temat meduzy Nomura. Występuje ona głównie w wodach Morza Żółtego i Morza Wschodniochińskiego. Jak zostało wspomniane we wstępie, gatunek potrafi osiągnąć niebagatelne rozmiary, które możemy porównać do dużego dzwonu. Nomura nie jest najdłuższą meduzą na świecie (ten rekord należy do bełtawy festonowej, która posiada długie, cienkie macki dochodzące do ponad 30 metrów), ale mówi się, że jest najcięższa. Ogólnie takie „galaretki” są trudne do zważenia, ponieważ składają się głównie z wody, jednak u Nomury wyróżniamy bardziej skoncentrowaną masę.
Największy rozkwit populacji przypada na ostatnie 20 lat, co spowodowane jest coraz wyższą temperaturą mórz i oceanów – średnia globalna temperatura tych zbiorników wodnych wzrosła o ok. 0,9 stopni Celsjusza w porównaniu z poziomu sprzed epoki przemysłowej. Taki stan rzeczy znacząco wpływa na rozwój morskich organizmów, także na N. Nomurai.
Niezwykle toksyczny jad
Gigantyczne meduzy sieją prawdziwy postrach w nadmorskich miejscowościach Azji. Ich jad wywołuje natychmiastowy ból, ostre swędzenie, zaczerwienienie i opuchliznę. W rzadszych i ciężkich przypadkach spotkanie z Nomurą może zakończyć się poważnym uszczerbkiem na zdrowiu takim jak obrzęk płuc, a nawet śmiercią.
Stale trwają badania nad niezwykłym i zabójczym jadem meduzy Nomura. Główną rolę odgrywa tu sekwencjonowanie, które pozwala na odczytywanie informacji genetycznej odpowiedzialnej za funkcjonowanie organizmu meduzy. Im więcej dowiemy się o złożoności toksyn zawartych w jadzie, tym większa szansa na skuteczną pomoc poszkodowanym.
Okazuje się, że jad azjatyckiej meduzy składa się z ok. 200 różnych toksyn, które mogą uszkadzać żywe organizmy na wiele różnych sposobów. Ponadto mieszanka ta jest bardzo trudna do wyodrębnienia z niej konkretnych składników. Jak tłumaczą autorzy czasopisma “Journal of Proteome Research”:
„Próbowaliśmy odseparować poszczególne toksyny z tego miksu w ciele Nemopilema nomurai, ale to rozdzielanie białek okazało się niezwykle skomplikowane”.
Jedno z badań polegało na usunięciu żywej meduzie parzydełek, które następnie zamrożono i wyodrębniono nematocysty, czyli komórki odpowiedzialne za jad. Z nich z kolei „wyciągnięto” najbardziej zabójcze białka. Testy przy ich użyciu przeprowadzano na nieszczęsnych myszach, jednak dzięki ich poświęceniu naukowcy dowiedzieli się więcej o przyczynach zgonów. Wystąpiły wspomniane już problemy z płucami, ale także zatory w naczyniach krwionośnych i uszkodzenia ścian komórek.
Teraz pozostaje kwestia sprawdzenia, czy jad meduzy Nomura jest tak samo niebezpieczny dla ludzi jak i dla myszy.
Meduzy kontra trawler
Jedno z bardziej znanych wydarzeń, w których rolę odegrała meduza Nomura, miało miejsce w 2009 roku u wybrzeży wschodniej Japonii. Trawler (łódź rybacka) Diasan Shinsho-maru został przewrócony przez zgraję omawianych morskich stworzeń. Trzyosobowa załoga łodzi próbowała wciągnąć sieć zawierającą dziesiątki niezwykle ciężkich meduz na pokład – ich waga powaliła 10 tonowy trawler. Na szczęście wyrzuceni do morza mężczyźni zostali uratowani przez załogę innego statku.