Przez niektórych mocno zapomniana, a przez innych nigdy niepoznana. Niegdyś pod adresem www.grzenda.art.pl mogliśmy znaleźć bardzo nietypowy symulator ciąży. Gra opierała się na przejściu ciąży, która naprawdę trwała 9 miesięcy. Gdyby tego było mało, stan błogosławiony poprzedzony był wybraniem swojej bohaterki i… strzelaniem do plemników z wymyślnych broni.
Grzenda była ciekawym symulatorem ciąży i opieki nad dzieckiem stworzonym z wielkim przymrużeniem oka. Strona www.grzenda.art.pl została otworzona 8 marca 2005 roku, a jej twórczynią była Ewa Szczyrek, absolwentka ASP w Krakowie.
Na przestrzeni lat tytuł się zmieniał i dochodziły nowe opcje. Jak możemy jednak przeczytać w zachowanych internetowych poradnikach, wchodząc na podany adres i rejestrując swoje konto, w pierwszej kolejności ukazywała nam się gra „Antykoncepcja”. Była to strzelanka, w której mogliśmy wybrać jedną z czterech bohaterek:
- Elegantkę;
- Agentkę;
- Komandoskę;
- Kurę domową.
Od wyboru postaci zależało, jaką bronią będziemy atakować plemniki zbliżające się do „jajeczka”. Po głosach internautów można wywnioskować, że najchętniej wybieraną postacią była Kura domowa.
Można było skupić się głównie na tym etapie rozgrywki i piąć się po tablicy wyników. Każdy zestrzelony plemnik stanowił również wirtualną walutę, więc warto było poświęcić na to zajęcie kilka chwil.
Przegrana nie oznaczała jednak końca rozgrywki, a dopiero jej początek. Gdy plemnik dostał się do jajeczka, następowało zapłodnienie okraszone bardzo wymowną grafiką niemowlaka. Co ciekawe, mogliśmy wpłynąć na ciążę, torując drogę odpowiedniemu plemnikowi – zwykłemu, podwójnemu, a także zwiastującemu dziecko innej rasy niż biała. Ale spokojnie, jeśli uznaliśmy, że jednak wolimy klasycznie polski typ urody, to zawsze dostępny był wybielacz. Jak udało mi się znaleźć w jednym z poradników: „Chińczyk dostaje wybielacz w 21 dniu, a Mulat w okolicach 26 dnia”.
Życie w krzywym zwierciadle
Jeden z fragmentów ciekawszych opisów przebiegu ciąży w Grzendzie pochodzący z pewnego starego forum (abcun.fora.pl):
„(…) Musisz spełniać obowiązki rodzica – chodzić do wirtualnego ginekologa, płacić alimenty -1,22z VAT/mc, chyba że złożysz petycje do Sądu Antykoncepcyjnego o umorzenie ich, z powodów ekonomicznych (udokumentowane bezrobocie), poza tym jak wszystko w tej grze alimenty możesz wygrać (na 4 poziomie gry) (…) Można mu [dziecku] też aplikować zabawki do macicy, zyskując dodatkowe punkty za dobre macierzyństwo (…)”.
Gdy dziecko się już urodziło, gracz musiał dbać o jego dobro. Potrzebne było oczywiście karmienie, kupowanie ubrań, ale była także opcja posłania potomka do żłobka lub przedszkola. Co jednak, jeśli odechciało nam się zajmować już swoim dzieckiem? Nic trudnego, od tego był Sieciowy Dom Dziecka.
Grzenda charakteryzowała się sporą liczbą opcji, które miały parodiować realne życie. Można było wziąć ślub z osobą dowolnej płci i połączyć z nią konto oraz swoje rodzicielskie obowiązki, po czym wirtualna teściowa przesyłała nam doładowanie w plemnikach (pamiętajmy, że to waluta tej gry). Jadąc na poród, trzeba było zabrać ze sobą zestaw rzeczy – pantofle, biustonosz do karmienia, pidżama/koszula nocna, szlafrok, 7 par majtek, laktator, wkładki laktacyjne i ubranko dla dziecka. Była nawet możliwość wyboru – poród naturalny czy cesarka. Z życia wzięte było także zakładanie lokaty, na której gracz mógł przechowywać swoje oszczędności. A to i tak zaledwie parę z wielu przeróżnych funkcji.
„To zależy jedynie od WAS!”, czyli reaktywacji nie będzie
21 stycznia 2017 roku na oficjalnym Facebooku „grzenda.pl” pojawiło się ogłoszenie dotyczące wznowienia gry. Czytamy, że nowa wersja może powstać bardzo szybko, jednak twórcy stawiają kilka warunków przed fanami. Link do wpisu
„Kochanieńcy! Wciąż wiele osób pyta co się stało z grą, kiedy powróci, czy będzie nowa. Odpowiadamy na to pytanie: to zależy od Was! Gra wróci w nowej odsłonie, bardziej dopasowanej do współczesnych standardów technologicznych jeśli pokażecie, że pamiętacie i Wam na niej zależy. Bez tego stara ekipa nie ma sił na reanimację. Uwaga! Powiedzieli, że jeśli uzbieramy 100 tysięcy lajków na funpage Grzendy, oraz 50 tysięcy udostępnień tej grafiki protestacyjnej oraz 200 tysięcy komentarzy to zrobią nową grę szybko i z werwą. To co, przyjmujecie to wyzwanie?”
Przyznajmy sobie, że było to bardzo nierealne żądanie. Wiele osób nigdy nie poznało Grzendy, a stęsknionych graczy nie jest aż tak wielu, by uzbierać szaloną liczbę lajków. Żądanie „grzenda.pl” nie spotkało się z najlepszym odzewem. Obserwujący zarzucili, że twórcy samodzielnie powinni dotrzeć do szerszej publiki, a nie polegać wyłącznie na starych fanach. Mało kto był zainteresowany wspieraniem projektu, który nie miał nic od siebie do zaoferowania – twórcy nie zaprezentowali żadnych wstępnych koncepcji, filmików czy grafik, które mogłyby udowodnić ich zaangażowanie.
Twórcy odnieśli się do zdania swoich obserwujących w niezbyt trafiony sposób. Jeden z ich komentarzy zamieszczam poniżej.
Lata minęły, a temat reaktywacji zupełnie ucichł i wątpię, abyśmy kiedyś doczekali się nowej Grzendy. Myślę, że pomimo wszystko, gdyby ktoś dobrze się za to zabrał, odświeżona odsłona wirtualnej ciąży mogłaby spotkać się z dużym zainteresowaniem. W końcu jest spory popyt na dziwne rzeczy.