Flash to superbohater, który mimo swojej mocy zaliczył duże opóźnienie na wielkim ekranie. Jego premiera została przesunięta, a odgrywający główną rolę Ezra Miller wywołał spore kontrowersje swoim zachowaniem. Zresztą, z tego też powodu zakazano mu brylować na czerwonym dywanie podczas premiery filmu. Dzisiaj jednak opóźnienie oraz zachowanie Millera nie będą mnie interesować, bo „Flash” to kolejny skok do naszych nostalgicznych wspomnień. A nawet coś więcej.
Multiwersum to już trend i czasem irytuje
Wydaje mi się, że obecnie w kinie rozrywkowym panuje trend, o którym podręczniki będą rozpisywać się za jakąś dekadę. Podobnie jak przygody Indiany Jonesa zapoczątkowały tak zwane „kino nowej przygody”, tak dzisiaj na ekranach dominuje motyw multiwersum. Dla jednych może być to już mocno wyświechtane i męczące.
Bo skoro mamy wiele światów z różnymi wariantami wydarzeń, to każdą większą lub mniejszą głupotę możemy usprawiedliwić innym wymiarem. I voila! To, czego nie dopatrzyliśmy, zgrabnie możemy wytłumaczyć odrębną linią czasową. Odgrywający rolę Generała Zoda Michael Shannon sam przyznał w najnowszym wywiadzie, że z jego perspektywy filmy o multiwersach przypominają zabawę figurkami. Trudno się z tym nie zgodzić, w końcu chodzi tu w dużej mierze o mrugnięcie okiem do widza. „Pamiętacie? Ta postać kiedyś występowała gdzieś indziej, a teraz jest tutaj”.
Jeśli chodzi o mój pogląd na ten trend, uważam, że i tak stosowanie motywu multiwersum raczej raczkuje, bo funkcjonuje dopiero od kilku lat. I nie czuję się zmęczony tymże multiwersum w ogólnym tego słowa znaczeniu. Czuję się raczej zmęczony tym, że wiele filmów idzie na łatwiznę i uznaje, że wykorzystanie tego motywu pozwala na niedopracowanie scenariusza. Łatwo zresztą w tym spaghetti (i porównanie to bynajmniej podaję nie bez powodu) zatracić sens i ukazać coś, co jawi się po prostu jako nielogiczne.
Z całym szacunkiem dla trzeciej części Spider-Mana z MCU, ale mimo iż ten film oglądało mi się kapitalnie, to ilość bzdur, które tam umieszczono, z czasem zaczęła mnie razić. Motyw zapomnienia Petera Parkera przez MJ ukazano na końcu jako coś trudnego do rozwiązania. Jednocześnie dano nam do zrozumienia, że ludzie nie zapomnieli o Spider-Manie, a sama MJ w Spider-Manie przecież była zakochana. Czyż zatem kolosalnym wysiłkiem byłoby zdjęcie przez Pajęczaka maski przed swoją wybranką i ujawnienie się?
Piszę o tym głównie dlatego, że „Flash” idzie w nieco innym kierunku. Przedstawia anomalie czasowe, lecz w sposób bardziej logiczny i przystępny dla widza. Nie zabraknie nam odniesień do innych tworów DC, nawet tych, które ostatecznie nie ujrzały światła dziennego, jednak poświęcono im tylko odrobinę czasu. Dzięki temu „Flash” jest filmem z fabułą, a nie sentymentalnym klipem.
Efekt motyla i sekretna tożsamość
Barry Allen, czyli tytułowy Flash, to młody mężczyzna pracujący w laboratorium kryminologicznym. Już na początku widzowi jest dane zauważyć dwa podstawowe i jakże typowe dla wielu superbohaterów problemy Barrego. Po pierwsze, przez ukrywanie swojej tożsamości oraz konieczność działania w Lidze Sprawiedliwości trudno jest mu pogodzić życie osobiste z superbohaterskim. Po drugie, czuje się on całkowicie niedoceniony, ponieważ – jak sam przyznaje – zmusza się go do sprzątania po innych członkach.
Sprawy te jednak nie wydają się aż tak istotne, gdyż zaraz na główny plan wysuwa się równie typowy problem numer trzy – śmierć bliskiej osoby. Matka Flasha zostaje zamordowana, a jego ojciec oskarżony o tę zbrodnie. Brakuje jakichkolwiek dowodów, które mogłyby zapewnić mu alibi. W pewnym sensie Barry Allen traci w ten sposób obydwoje rodziców i, co najgorsze, czuje, że nie jest w stanie nic na to poradzić.
W pewnym momencie odkrywa jednak, że dzięki swojej umiejętności szybkiego biegania jest w stanie cofać się do pewnych sytuacji z przeszłości. Wówczas w jego głowie rodzi się plan zmiany wydarzeń, w wyniku których jego matka umarła, a ojciec poszedł do więzienia. Jak możecie się domyślić, tak delikatna zmiana, pozornie nieistotna dla wszechświata, odmienia go całkowicie.
Na Ziemi brakuje metaludzi, zupełnie inni aktorzy wcielają się w znane kreacje, a podróż w czasie powoduje, że w jednym miejscu znajduje się dwóch Allenów. Co gorsza, planeta ma zostać zdewastowana przez Generała Zoda, którego wcześniej pokonał Superman. Problem w tym, że Clarka Kenta nigdzie na ziemskim globie po prostu nie ma.
Motywy wykorzystane we „Flashu” nie są niczym odkrywczym i innowacyjnym, jednak świetnie się sprawdzają. Głównie dlatego, że użyto ich jako narzędzie do opowiedzenia historii, nie zaś jako jej substytut. Przede wszystkim interesująco wygląda zabieg dwóch Allenów odgrywanych przez tego samego aktora. Prezentuje się to bardzo przekonująco.
Żarty z sytuacji i… efektów
Przed seansem czytałem bardzo wiele opinii na temat efektów wykorzystanych w filmie. Miały być one po prostu tragiczne, a dość naiwne wydawało się tłumaczenie reżysera, że zabieg ten zastosowano umyślnie. A jednak, po obejrzeniu „Flasha” z dużym zdumieniem muszę przyznać, że… tak, jestem jak najbardziej w stanie uwierzyć, że momenty ze złymi, wręcz wyciągniętymi ze starszej gry komputerowej, efektami wprowadzono specjalnie. Pojawiają się one wyłącznie wtedy, gdy Flashowi przyjdzie przenosić się w czasie. Z kolei statki armii Zoda wyglądają już normalnie. Po czasie byłem w stanie przyzwyczaić się do tego zabiegu.
Żarty zawarte w filmie były naprawdę różnorodne. Zdarzały się takie, które odwoływały się do innych produkcji DC, głównie do Batmana odgrywanego przez Keatona, a także takie, które bazowały na nieporozumieniach pomiędzy dwoma Allenami o zupełnie innych charakterach. Były także typowe gagi sytuacyjne oraz – rzecz jasna – sentymentalne, o ile widz interesował się wcześniejszymi próbami zaadaptowania przygód postaci z DC.
Podsumowując, trudno jest mi orzec, iż miałem do czynienia z czymś wyjątkowym i wyróżniającym się na tle innych produkcji. Mimo to bawiłem się nieźle, a jeśli porównany „Flasha” z większością filmów z uniwersum DCEU, to spokojnie możemy postawić go na wyższej półce. A, no i stary Batman nadal daje radę i zdaje się świetnie wpasowywać w nowoczesne realia.
Ocena: 8/10