Bossowie w grach to przeciwnicy o wiele potężniejsi niż normalni oponenci, których spotykamy na poszczególnych poziomach. Mają długi pasek życia, zadają większe obrażenia, a niekiedy nie da się ich tak po prostu zranić i musimy poszukać jakiegoś słabego punktu, w jaki należy uderzyć. Są jednak tacy bossowie, z którymi nie stajemy do walki z różnych powodów. Albo stajemy do niej tylko pozornie, bo ostatecznie okazuje się, że ciężko to nazwać bitwą.
Boss niekiedy sam plącze się w swoich ruchach, a my po prostu robimy uniki i naprowadzamy go na elementy mogące doprowadzić do jego zguby. Czasami też po prostu boss rezygnuje po jakimś czasie albo szumnie zapowiada swe przybycie, lecz nic z tego nie wychodzi. I właśnie dzisiaj chciałem przybliżyć wam takich przeciwników. Zapraszam do zestawienia. UWAGA! W artykule pojawiają się spoilery.
1. Wulkany – CJ’s Elephant Antics
W tej pegasusowej grze od CodeMasters mamy cztery światy i każdy z nich kończy się walką z bossem. O ile trzech pierwszych bossów rzeczywiście nas atakuje, a my odwdzięczamy się im tym samym, o tyle ostatni z nich opiera się na przetrwaniu. Końcowy przeciwnik to dwa wulkany, z których wylatują ogniste kule. Nie jesteśmy w stanie w żaden sposób zranić naszych oponentów, bo… no, w sumie nie wiem, jak można zranić wulkan.
W każdym razie, aby zwyciężyć w tej nierównej walce, musimy przetrwać 99 sekund, starannie omijając miotane w naszą stronę pociski. Nic więcej w tej materii zrobić się nie da. Gdy czas spadnie do zera, wulkany natychmiast się uspokajają, a my trafiamy do naszej rodzinnej wioski.
2. Bowser – Super Mario Bros. 3
W trzeciej części przygód wąsatego hydraulika standardowo dochodzi do walki z Bowserem. I okej, król ludu Koopa nigdy nie należał do szczególnie inteligentnych i już w pierwszej odsłonie mogliśmy go pokonać, nie strzelając do niego, a ograniczając się wyłącznie do zrzucenia go z mostu. Mimo wszystko zawsze istniała alternatywa: albo toporek, albo kilka celnych strzałów w pancerz.
W trzeciej odsłonie również istnieje opcja zestrzelenia króla Koopy, na przykład młotkami. Jednak co, jeśli akurat ich nie mamy? Dochodzi oczywiście wówczas do ostatecznej konfrontacji, ale jeśli przyjrzeć by się dociekliwiej, wyjdzie, że w sumie to sam Mario fizycznie Bowsera wtedy nie rani. Wręcz przeciwnie, to on sam swoim dupskiem rozwala murowaną podłogę, aż w końcu spada. Hydraulik tylko sprytnie tę fuszerkę w wykończeniówce wykorzystuje.
3. The End – Metal Gear Solid 3
Kojima słynie z nietypowych pomysłów, a jednym z nich bez wątpienia jest uczynienie bossa ze starego snajpera nazywającego się The End. Mężczyzna ma 99 lat i stanowi prawdziwą legendę w snajperskim rzemiośle. Przy tym posiada tresowaną papugę, którą wykorzystuje podczas misji, i zdaje się świetnie wtapiać w leśne, bagienne otoczenie.
Gracz może wyeliminować The Enda na kilka sposobów, które jawią się mocno konwencjonalnie. Nie jest to proste zadanie, ale nikt przecież nie mówił, że będzie łatwo. Istnieje jednak opcja pokonania staruszka w taki sposób, że główny protagonista właściwie nie będzie musiał niczego robić, ponieważ The End niczym kosmici z Kapitana Bomby umrze ze starości.
Aby tak się stało, musimy zapisać grę, a potem odpalić ją dopiero po tygodniu. Możemy też dokonać drobnej manipulacji, zmieniając datę w konsolowym kalendarzu. Nasz staruszek konfrontuje się wówczas z Kostuchą i ewidentnie przegrywa to spotkanie.
4. Hrabia Batula – Conker’s Bad Fur Day
Conker – co nie powinno dziwić, bo to jedna z moich ulubionych platformówek – zawita jeszcze w wielu zestawieniach. To iście pokręcona i oryginalna gra, którą naszpikowano kontrowersyjnymi żartami. Bezpruderyjni bossowie jak choćby Mityczna Kupa czy Piecyk z dwiema kulami bożymi, mimo dziwności, atakowali i wymuszali nietypową, ale jednak walkę.
Inaczej sytuacja prezentowała się w przypadku Hrabiego Batuli – wiewiórki-wampira, która mimo bycia bossem, tak naprawdę nas nie atakuje. Wisi jedynie na suficie i każe nam donosić sobie świeżą krew wieśniaków. I w sumie to właśnie rozjuszona gawiedź wyskakuje na nas z widłami i to jej powinniśmy się w naszej misji obawiać najbardziej. Latamy pod postacią nietoperza, robimy po ciężkiemu na oponentów, aby ich ogłuszyć, po czym chwytamy ich i mielimy na szkarłatną ciecz.
Batula pije, pije i pije, aż staje się tak opity, że pod wpływem ciężaru sam spada do rozdrabniarki, tym samym przypieczętowując swój los. Conker nie zadaje tu zatem ani jednego ciosu.
5. Cultures II: Bramu Asgardu – Wąż Midgardu
Cultures II to strategia dość podobna, zarówno koncepcyjnie jak i graficznie, do pierwszych Settlersów. Sterujemy tutaj cywilizacją wikingów, budując miasta, zdobywając surowce, a także przydzielając osadnikom konkretne fuchy. Przy tym musimy dopilnować, aby każdy z nich najadł się i wyspał. Cała fabuła skupia się wokół wizji Bjarniego. Spotyka on w niej trzy postaci, które razem z nim toczą bój z ogromną bestią zwaną Jormungandem lub Wężem Midgardu.
Podczas kampanii wikingowie wchodzą w sojusz z Frankami, Bizantyjczykami i Saracenami, ponieważ tylko zjednoczone narody są w stanie pokonać mitologicznego potwora. Jak się pewnie domyślacie, ostatni poziom przyniesie nam konfrontację ze wspomnianym wężem. Walka ta jednak nie należy do zbyt satysfakcjonujących. Owszem, po drodze przyjdzie nam pokonać wielu sługusów głównego bossa, ale gdy już dotrzemy do centralnej części wyspy, na której się on wyleguje, misja kończy się powodzeniem, a nam wyświetla się filmik. Cała czwórka łapie za miecz, a moc, która się z niego wydostaje, pokonuje gada na dobre.
Pamiętam, że kiedy byłem dzieciakiem i doszedłem do tego momentu, czułem srogi zawód. Właściwie, gdybym grał teraz, odczucia byłyby identyczne. Ale chyba najgorsze jest to, że twórcy powtórzyli ten zabieg w „Wyprawie na Północ”, czyli kontynuacji. Walka z wilkiem Fenrisem wyglądała tam dokładnie tak samo.
6. Wszyscy bossowie – Super Meat Boy
W Super Meat Boyu właściwie nieważne, o jakim bossie bym nie wspomniał, i tak zaliczałby się on do grona przeciwników, którym nie zadajesz ani jednego ciosu. Spójrzmy na każdego takiego wielkiego szefa z osobna.
Przed pierwszym bossem po prostu musimy uciec, a ten sam po drodze zadaje sobie obrażenia, aż ostatecznie zostaje zniszczony.
Przed drugim bossem również uciekamy, ale jednocześnie musimy zbierać klucze, by wystawić go na promienie słoneczne i unicestwić.
Trzeci boss nawet nas nie atakuje– musimy po prostu dobiec do wyznaczonego miejsca szybciej niż on.
Czwarty boss przy każdym ataku, jaki stosuje, rani samego siebie, więc nasza rola sprowadza się wyłącznie do przetrwania.
Piąty boss, czyli kilka agresywnych robaczków, ginie, gdy szarżując w naszą stronę, wkręca się w piły tarczowe.
Przed ostatnim bossem również musimy uciekać, a na końcu doprawić całość wciśnięciem guzika.
Biorąc więc pod uwagę to, że Meat Boy w tej akurat części nie może atakować, formalnie nie uderzamy żadnego przeciwnika stojącego na naszej drodze.
7. Suseł i Marcowy Zając – Alice: Madness Returns
Gdy Alicja zaczyna zagłębiać się w pomylone światy własnej wyobraźni, trafia w pierwszej kolejności do steampunkowej Domeny Kapelusznika. Amator herbatki zgadza się jej pomóc, ale bohaterka musi najpierw przynieść mu dolne i górne kończyny. Te są przetrzymywane przez Marcowego Zająca oraz Susła. Nogi i ramiona udaje się odzyskać, ale wtedy na naszej drodze pojawia się olbrzymi robot, w którym zasiada wspomniana dwójka.
Pierwsza myśl, jaka wówczas przyświeca graczowi, to „oho, zaraz zmierzę się z bossem”. Tyle że po kilku sekundach okazuje się, że maszyna ma awarię i nie musimy z nią walczyć. Zastosowany zabieg z jednej strony posiada dość humorystyczny wydźwięk, lecz jednocześnie jest dość rozczarowujący.
8. Mistrz wampirów – Painkiller
Choć Painkiller w większości polega na strzelaniu do hord demonów i większość z nich można pokonać konwencjonalnie, to jednak niektórzy bossowie wymagają znalezienia odpowiedniego sposobu. Podczas przemierzania katakumb Daniel Garner, nasz protagonista, natrafia na pewnego wampira.
Przeciwnik po prostu człapie w naszym kierunku. Jeśli uda mu się nas pacnąć łapskiem, odlatujemy na spory kawałek. Ogólnie rzecz biorąc, istnieje możliwość pokonania wampira poprzez strzelanie do niego, ale zajmuje to naprawdę wiele czasu. Prawdopodobnie większość graczy, podejmując taką próbę, stwierdzi, że obrana taktyka nie przynosi żadnych efektów. Daniel może też przetrzymać przemianę w demona i wziąć sześćdziesiątą szóstą duszę dopiero przy oponencie – wtedy pokona go błyskawicznie.
Zdaje się jednak, że najbardziej sugerowanym przez grę sposobem zabicia wampira jest zmuszenie go do wystawienia się na słońce. W tym celu musimy zwabić go do konkretnego miejsca. I ten właśnie sposób czyni nas umiarkowanymi pacyfistami.
9. Torch God – Terraria
Torch God, czyli w wolnym tłumaczeni Król Pochodni, to wydarzenie, które jest inicjowane przez zgromadzenie dużej liczby pochodni pod ziemią. Nie do końca byłem przekonany, czy dawać tutaj ten punkt, ale potem stwierdziłem, że skoro były też tu uwzględnione wulkany, to w sumie czemu nie.
Wydarzenie to może się rozpocząć, gdy co najmniej 101 pochodni dowolnego typu zostanie umieszczonych blisko siebie pod warstwą powierzchni w dowolnym biomie. Istnieje opcja, że wydarzenie rozpocznie się z mniejszą ich liczbą, ale wynika to z faktu złego naliczania ich przez grę.
Po jakimś czasie od ustawienia pochodni zaczną one rzucać w nas ognistymi pociskami. Musimy je, rzecz jasna, omijać. Jeżeli przeżyjemy, zostajemy nagrodzeni Przychylnością Boga Pochodni, przedmiotem, który daje graczowi możliwość automatycznego dopasowania pochodni do biomu, w którym się znajduje.
10. Catherine – wszyscy bossowie
Na zakończenie umieściłem grę nietypową pod każdym względem. Głównym protagonistą jest tu Vincent Brooks, mężczyzna nawiedzany przez koszmary. Rozgrywka obejmuje jego dzienne interakcje z innymi ludźmi oraz wspomniane mary senne, dręczące go, gdy zapada noc. W swych nieprzyjemnych wizjach główny protagonista musi układać sobie drogę do góry, aby uciec dość osobliwym stworom. I to na nich się właśnie zatrzymamy.
Vincenta gonią przeróżne zdeformowane monstra: raz będzie to upiorne dziecko z piłą mechaniczną, innym razem potwór z dupą zamiast głowy. W każdym jednak przypadku nasza walka z nimi ogranicza się do ucieczki. Nie zadajemy im ciosów bezpośrednio, ponieważ na niewiele by się to zdało, zwłaszcza że w stosunku do nich jesteśmy jak mała mróweczka.
Boss zostaje ostatecznie zniszczony dopiero, kiedy finałowa brama zostaje otwarta i razi go światło.
Sprawdź także:
10 antybohaterów, których warto poznać